za co przepraszają Anglicy? [co wiedzieć, żeby się z nimi dogadać]
- ukulturalniamyteam
- Nov 10, 2024
- 5 min read
przepraszają nie tylko Anglicy: tytuł jest zamierzenie przewrotny. w istocie chodzi mi
o ogół mieszkańców Wysp Brytyjskich, zatem również natywnych mieszkańców Walii, Szkocji i Irandii, którzy częstują nas wszędobylskim /ˈsɒri/.
precyzyjniej: chodzi o brytyjskie posługiwanie się słowem sorry, które jest również
k u l t u r o w o różne od naszego polskiego „przepraszam". po te wyrazy sięgamy chociażby z odmienną częstotliwością, a często też pojawiają się w nieprzystawalnych kontekstach. sorry to więcej niż słowo kodujące określenie aktu przeprosin: to nieodzowna część kultury, mleko brytyjskiej matki, iście wyspiarskie DNA.
zatem co komunikują Brytyjczycy przez powtarzane z uporem maniaka sorry i jakie korzyści zyskamy z pogłębionej świadomości ich apologetycznej mowy?
w tym odcinku będzie o tym, jak przepraszać, żeby się dogadać.
pokorne ciele
pamiętajcie: wyczuwając cień okazji do rzucenia nam sorry, Brytyjczyk się nie zawaha
się użyć pełnego przejęcia sorry!, nawet jeśli nikt nie upatruje w nim winnego. dlaczego? sprzeciwienie się tej nadrzędnej zasadzie grzeczności (i przemilczenie sorry) zakrawałoby o rażący nietakt, butność i arogancję najwyższych lotów. wniosek? jeśli chcemy zyskać w brytyjskich oczach, przepraszajmy na wszelki wypadek, na zaś; nawet jeśli będzie to w naszym odczuciu bezzasadne i przerysowane. w pubie: careful sir, it's hot – [my] oh, sorry! kelner: would you like some salt and pepper? – [my] oh, yeah, sorry!, ewentualnie – [my] sorry, yeah, sorry!. kelner: shall I take your empty glasses? – [my] yes, please, sorry!*
gdzie tu mowa o zawinieniu?
trawestując klasyka: sorry „nigdy dość".
*wersja jedynie delikatnie przerysowana. ponadto opisywane zachowanie jest rysem narodowo-kulturowym, nie cechą indywidualną (a skoro odstępstwa się zdarzają, jest to zatem reguła prawdziwa).
ratowanie (czyjejś!) twarzy
na studiach kazali mi uczyć się teorii Levinsona&Brown, dlatego z łatwością konstatuję, że w sorry nie chodzi jedynie o potulne przyznawanie się do popełnionej winy. sorry ma za zadanie ograniczać ryzyko naruszenia czyjejś... „twarzy", więc (w uproszczeniu?), czyjegoś ego. tak, to w naszej gestii leży zadbanie o to, żeby – w obliczu potknięcia – nasz współrozmówca poczuł się „mniej nie na miejscu". kiedy antycypujemy (czyjeś) zagrożenie poczucia własnej wartości: sorry! potrzebujemy antidotum na czyjeś zakłopotanie: sorry! zależy nam na redukcji niepokoju, zażenowania, ambarasu: sorry!
'SORRY ABOUT THE DELAY'
tu przepraszają szczerze: jeśli autobus łapie opóźnienie, Brytyjczycy będą brać za to odpowiedzialność. z megafonów spodziewajmy się szczerosercowego sorry, przeprosić też nas może Brytyjczyk, do którego właśnie z wizytą podążamy owym opóźnionym środkiem transportu. oczywiście o ile należne przeprosiny można uznać za element normatywnej (ponadnarodowej) etykiety i przykład jedynego właściwego podejścia do klienta (przecież PKP „za opóźnienie przepraszamy"), to często sposób, w jaki te przeprosiny są komunikowane świadczy o tym, że sorry „przepraszam" nierówne. nie jest tak, że my nie-Brytyjczycy nie chcemy przepraszać za coś, na co nie mieliśmy wpływu? przykład: pogodynka przeprasza za zapowiadaną niepogodę. Brytyjczycy kłopotu z tym nie mają, a wręcz... to często jedyny właściwy scenariusz. ostatecznie... nie musi być im szczególnie przykro, ale sorry jest zawsze na miejscu.
wojna na kreski? nie dla Brytyjczyków
praca zdalna, ważne spotkanie. choć u nas wszystkie kreski i wydaje się, że NASZ internet śmiga, rozmowa zaczyna się ciąć. wniosek? CZYJEŚ wifi wyraźnie szwankuje. co mówimy? zgadnę, że raczej nie mamy zamiaru kajać się za czyjeś trudności, więc idziemy w zaparte pt. „u mnie pełen zasięg", „u mnie działa", a niekiedy nawet „to chyba z twojej strony coś jest nie tak"? czy... reagujemy po brytyjsku, ugrzecznionym „ajajaj, przepraszam, chyba połączenie nie jest najwspanialsze!", próbując załagodzić niekomfortową sytuację? no właśnie.
jeśli chcemy zyskać brytyjskiego sprzymierzeńca, domniemaną winę weźmy na siebie: przecież tu chodzi jedynie o płaszczyznę językową – oh, sorry for the connection delay – korona z głowy spaść nam nie powinna.
sorry, shall I say that again?
jeśli coś w naszej komunikacji idzie nie tak, jeśli ktoś trudzi się ze zrozumieniem naszych słów, boryka się z interpretacją, nie potrafi sobie czegoś wykoncypować – to nasza wina, za którą należy przeprosić. a tak bez przesadnego cynizmu... może wina jest niczyja, ale odpowiedzialność nasza: jeśli coś tłumaczymy i nasz współpracownik łamane na znajomy lub podopieczny tego nie pojął, say sorry (niekoniecznie be sorry)
i zacznij od nowa. u Brytyjczyków to automatyzm, u nas... może stać się wyuczoną naturą.
sorry [bo zauważam cię, drugiego człowieka]
kiedy w brytyjskim świecie – w wyniku pośpiesznej wielkomiejskiej codzienności – dojdzie do naruszenia fizycznych granic współpasażera czy współprzechodnia, przepraszają obe strony. nie szukamy winnego, po prostu przepraszamy*. bo po co szukać konfrontacji, kiedy życie (w obliczu obopólnej pokory i zrozumienia) może być
o tyle piękniejsze!
*nawet wymamrotane sorry będzie lepsze od udawania, że nadepnięta osoba nie istnieje, prawda? przeszczepmy je na własne podwórko, błagam.
sorry if you already know this... OH, SORRY!
tu już Brytyjskość robi zdecydowany skok w bok od naszych polskich przyzwyczajeń: żeby przepraszać za to, że za chwilę powiemy coś oczywistego dla drugiej strony? ba, jeśli interlokutor nam się przyzna, że istotnie o czymś wie, a my właśnie mu o tym prawimy, przeprosimy ponownie. czyli: [my] sorry if you already know this... – [interlokutor] yes, I do know this – [my] oh, sorry!
prosisz o pomoc? SORRY!
mówiąc brytyjskim językiem, stajemy się Brytyjczykami: nie chcemy zanadto nadwyrężyć, być uciążliwością czy przydarzyć opresji. SORRY TO BOTHER YOU, can you tell me...? za wszelką cenę nie chcemy być nuisance, a przynajmniej w warstwie językowej. już rozumiecie?
'no need to say sorry'
optyka się odwraca, kiedy sorry pada w naszym kierunku i mamy moc ocenić, czy jest konieczne, czy zbędne. i... nawet jeśli ktoś istotnie zawinił, (wyuczona) brytyjska grzeczność* każe nam zareagować jednoznacznie: oh, no need [to say sorry], no need to apologise.
dodatkowo, jeśli język wpływa na zachowanie (a tego jestem orędowniczką), to zachowując ją, pomożemy sobie samym poczucie owo poczucie żałości... no need to say sorry!).
*inna kwestia jest taka, czy ta grzeczność jest szczera, czy pod powierzchnią dobrych manier gotujemy się do żywego. mam w tej kwestii silne zdanie: dużo przyjemniejsza powierzchowna grzeczność niż otwarta gburowatość.
SORRY NOT SORRY.
ostatecznie za wypowiedzianym słowem nie zawsze idzie intencja; sorry to nie I apologise. ewentualnie, intencja jest wprost przeciwna. kiedy Brytyjczycy dalecy są od poczucia przykrości, ale uświęcona latami tradycji konwencja od nich tego słowa wymaga: Here are a few pictures of my cats. Sorry not sorry.
na dowidzenia
lepiej użyć, niż zaniechać. nie musi nam być przykro, nie musimy ubolewać, ale sorry zaoferujmy. również, kiedy czas na nas: sorry, I've got to dash.
culturally aligned
to taki niepozorny, ale istotny wstęp do katalogu podstawowych angielskich grzeczności. czy zasady sorry nam, Polakom, należy bezwzględnie respektować?
jasne, że nie. niczego nie trzeba, ale przez moją soczewkę wolno i warto: ich świadomość i zinternalizowana praktyka zbuduje wiele mostów, szczególnie
w kontaktach z Brytyjczykami – ja prywatnie jestem za nie ogromnie wdzięczna.
uwaga, zakulisowo wjadę na ambicje: bo jeśli ktoś chce mówić „po brytyjsku-angielsku"... nie sam akcent mnicha czyni.
kolejna uwaga: nieskromnie powiem, że moje sorry wtykane tu i ówdzie najwyraźniej nie zdyskredytowało mnie w oczach Alana Allporta, emerytowanego profesora oksfordzkiego Anne's College, a wcześniej wychowanka Oxbridge (kolejno Christ Church i King's College), od którego zasłyszałam komplementy pod kątem mojej angielszczyzny (koniec etosu-patosu). takiego angielskiego uczę na zajęciach. sorry, mark my words: nie sam akcent!
oh, sorry, mustn't keep you any longer, sorry!
Comments